Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Uroda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Uroda. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 października 2012

Aura jesienno-zimowa, czyli czas na zmianę garderoby

Moi drodzy, na dworze coraz chłodniej i chłodniej, dzisiaj pojawił się nawet pierwszy śnieg :o. Nie chcemy zimy, nie chcemy zimy! Tak czy siak, raczej nas ona nie ominie. W związku z tym czas na zmianę garderoby na nieco cieplejszą. Trzeba na nowo przywitać się ze swetrami, golfami, szalami, czapkami i puchowymi kurtkami. W związku z tym mam dla Was parę zestawów, na których warto zawiesić oko.

CCC

Aldo
CCC

New Yorker

Tally Weijl

River Island

wtorek, 9 października 2012

a sound mind in a sound body, czyli coś o zdrowym trybie życia

Kochani, ostatnio zrobiło się głośno o tych wszystkich eko-produktach, zbilansowanych dietach, jodze, zumbie i strechingu. Do tej pory się z tego śmiałam, ale od paru miesięcy jestem innego zdania na ten temat.

Wszystko za sprawą obserwacji. Poważnej obserwacji, która miała miejsce któregoś pięknego sierpniowego popołudnia. Otóż stałam przed wielkim lustrem w sypialni i patrzyłam na swoje nagie ciało. Na pierwszy rzut oka nie ma się do czego przyczepić. Odziedziczyłam dobre geny, więc od zawsze jestem szczupła, nie mam problemów z wagą (172 cm, 52 kg), jestem dość zgrabna, mam ładne włosy, ale... no właśnie, "ALE":

-zauważyłam na swoim brzuchu małą fałdkę tłuszczu, której nie zauważałam jeszcze parę miesięcy temu,
-moje ręce stały się jakby bardziej "obwisłe", mało umięśnione,
-sylwetka- zgarbiona!
-no i to, co przybiło mnie najbardziej: wszechobecny cellulit.

Powiedziałam sobie, że tak dłużej być nie może. Jestem jeszcze młoda i nie mogę dać się wciągnąć w wir zaniedbania, będę dążyć do perfekcji w swoim wyglądzie. No i zaczęło się, machina ruszyła. Zapisałam się na siłownie, zaczęłam uprawiać więcej sportu, chodzić na basen i saunę. Samo ćwiczenie to jednak za mało, więc przegrzebałam tysiące książek i witryn internetowych w poszukiwaniu diet. Nie zależy mi na odchudzeniu się, tylko na tym, by odżywiać się zdrowo i być w formie.


Takim oto sposobem zupełnie wyeliminowałam z diety chipsy, frytki, potrawy smażone na głębokim tłuszczu, serki topione, jasne pieczywo. Znacznie ograniczyłam cukier, słodycze, sól, alkohol i kawę. Codziennie staram się jeść owoce i warzywa, jogurty. Często spożywam twaróg, drób, ryby, owsianki, nerkowce i orzechy, jajka. Ziemniaki zastąpiłam ciemnym ryżem, ciemnym makaronem i kaszą.Kupiłam patelnię grillową, staram się używać mniej oleju, więcej piec niż smażyć.


Warto też wspomnieć o ciekawych aplikacjach, które zainstalowałam w telefonie (android), i które pomogły mi w dążeniu do perfekcji. Są to: "Tabela kalorii", "Nokaut skaner" (skanuje kody kreskowe i dostarcza informacji o produkcie w sklepie, w domu i wszędzie :)), "Zdrowy apetyt" (pomaga obliczyć BMI, czyli wskaźnik masy ciała i CPM- całkowitą przemianę materii, po wprowadzeniu swoich danych; ustala dietę i podsuwa pomysły na posiłki oraz dobre rady).


Wierzcie mi lub nie, ale przez te parę miesięcy wiele się w moim życiu zmieniło. Jestem bardziej gibka i umięśniona. Mam więcej chęci do życia, wigoru, mam ochotę góry przenosić! Zakochałam się w sporcie, grze w tenisa, w pływaniu. Zajęcia na siłowni, z których do tej pory się śmiałam, stały się dla mnie przyjemnością i teraz nie wyobrażam sobie bez nich funkcjonowania.


Zaczęłam uważnie wczytywać się w stare powiedzenie: "Śniadanie jedz jak król, obiad jak książę, a kolację jak żebrak" ;)

Tutaj macie kilka moich postów z daniami, które uważam za pożywne i zdrowe:











Jestem bardzo ciekawa, jakie jest Wasze zdanie na ten temat i czy Wy staracie się prowadzić zdrowy tryb życia :) 

Pozdrawiam!

środa, 8 sierpnia 2012

Całe życie pod włos... Sposoby depilacji ;)

Owłosienie na ciele to coś, z czym zmaga się każda kobieta. Nurtuje nas odwieczny problem: jak sprawić, by na ciele było włosów mniej a na głowie więcej? No właśnie, rzecz w tym, że nie jest to łatwe. 
Jestem brunetką o ciemnej karnacji, więc o mocnym owłosieniu wiem wszystko ;). W życiu wypróbowałam już wiele sposobów depilacji a najczęściej wracam do... maszynki jednorazowej.

* Pianki/ żele/ kremy do depilacji: wszystkie te, których używałam okazały się totalnym niewypałem. Kiedyś kupiłam krem do depilacji z ładnie wyglądającym aplikatorem i pełna entuzjazmu wysmarowałam nim nogi. Zgodnie z instrukcją usunęłam krem aplikatorem po 2 minutach. Włoski były na swoim stałym miejscu, a gratis dostałam piekące, czerwone krostki, które zostały ze mną do końca dnia. Tak było z większością tego typu kosmetyków. Cena: od 10 do nawet 200zł.

* Depilator: moim zdaniem jest to skuteczna forma depilacji, trzeba być jedynie odpornym na ból, do którego zresztą po jakimś czasie można się przyzwyczaić i staje się on "znośny". Moja pierwsza depilacja depilatorem wyglądała tragicznie: gryzłam ołówek i darłam się strasznie, ale każdy następny raz był coraz przyjemniejszy ;). Ja używam depilatora Braun i jestem z niego zadowolona. Dzisiaj w sklepach można znaleźć depilatory z milionem funkcji, od mrożenia skóry, do zamiatania włosków, ale ja swój kupiłam już parę lat temu, dlatego ogranicza się on do podstawowych czynności. Depiluję nim nogi, następnie używam kremu po depilacji. Czasami występują u mnie delikatne podrażnienia skóry, jednak szybko znikają, a gładkimi nogami cieszę się 1-2 tygodnie. Cena: ok.100-400zł.



*Plastry z woskiem: w sklepach można kupić gotowe plastry z woskiem, które wystarczy tylko rozgrzać w dłoniach lub oddzielny wosk, który się podgrzewa i specjalne plastry. Ja wybieram pierwszą opcję, bo nie lubię sobie utrudniać życia ;). Plastrów używam do depilacji wąsika (nie toleruję nawet malutkiego meszku, to obrzydliwe, kiedy kobieta uśmiecha się spod wąsa). Kupuję specjalnie do tego przystosowane plastry z Perfecty. Dołączona jest to nich oliwka, która łagodzi podrażnienia. Wyrywają włoski nie pomijając żadnego  i nie powodują pieczenia skóry. Cena: ok. 7-10zł. Woskowanie wykonywane jest także w salonach kosmetycznych i warto zainwestować pieniądze w tę pielęgnację, bo ma się spokój z włoskami na dłużej. Trzeba to jednak robić regularnie i dbać o dobre nawilżenie skóry po wyrywaniu. U kosmetyczki woskiem depiluję brwi (koszt ok. 10zł), okolice bikini (od 15 do 40zł) i czasami pachy (ok.15- 40zł), ale te ostatnie są moim słabym punktem pod względem bólu, dlatego częściej sięgam po maszynkę ;).



*Laser: laserowe usuwanie włosów wykonywane jest w salonach kosmetycznych. Jest to zabieg skuteczny, ponoć usuwa włoski na stałe, ponieważ wiązki światła docierają pod skórę niszcząc cebulki włosa. Są jednak pewne warunki: zabieg należy powtórzyć parę razy i wyłożyć na niego całą wypłatę lub nawet kilka wypłat. Usuwanie przebiega (podobno) bezboleśnie i szybko. Ja niestety nie stosuję tej metody, bo nie odłożyłam jeszcze wolnych 2 tysięcy na luźne wydatki :P. Cena: od 200 do 700zł za jedną sesję.

*Maszynka elektryczna: działa podobnie jak maszynka jednorazowa, tylko buczy, trzeszczy itd. Działa za pomocą baterii lub dostępu o prądu. Goliłam nią kiedyś nogi, ale przeszkadzało mi to, że nie mogę zabrać jej pod prysznic (grozi porażeniem!). Cena: ok.50-300zł.



*Maszynka jednorazowa: mój przyjaciel ;). Mam przepiękny zestaw różowych i niebieskich maszynek do golenia, każda do innej części ciała. Maszynkami golę często nogi i pachy. Jest to sposób szybki i skuteczny, jednak jest jeden poważny minus: włoski szybko odrastają i trzeba je golić często. Ja robię to nawet codziennie. Cena jednej maszynki: od 1 do 30zł.


Jedyna konkluzja jaka przychodzi mi do głowy po napisaniu tego postu: żeby być piękną, trzeba nieustannie cierpieć... ;).





piątek, 13 lipca 2012

Pielęgnacja twarzy i codzienny makijaż


Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam kosmetyki i rozkoszuję się oglądaniem ich w drogeriach i aptekach. Stąd właśnie mój dzisiejszy post. Opisze jak JA dbam o swoją cerę, jakich kosmetyków używam i w jaki sposób wykonuję makijaż dzienny (zajmuje mi on 10 minut :P).


To są moje kosmetyki. Nie jest tego dużo- staram się nie przesadzać z "balsamowaniem" twarzy :D. Od lewej:
Płyn do demakijażu oczu (dwufazowy, Ziaja; jestem z niego bardzo zadowolona- mimo że noszę szkła kontaktowe i jestem wrażliwa na kosmetyki do stosowania w okolicach oczu, ten płyn nie podrażnia, nie sprawia, że skóra piecze; używam go codziennie rano i wieczorem);
Płyny micelarne (jak dla mnie to kosmetyki idealne- bardzo dokładnie usuwają makijaż i oczyszczają skórę nie pozostawiając na niej tłustej powłoki; ja używam LA ROCHE POSAY i KOBO; używam ich na zmianę- rano i wieczorem);
Krem orzeźwiający pod oczy (Avon; używam codziennie rano i wieczorem);
Tonik (Avon, przeciw wągrom; przecieram nim twarz 2-3 razy w tygodniu);
Maseczka do twarzy (Avon; przeciw zatkanym porom; nakładam ją raz w tygodniu);
Krem do twarzy (na dzień i na noc; używam codziennie; bardzo dobrze nawilża i matuje skórę);
Żel- krem do mycia twarzy (Nivea, używam raz w tygodniu).



Na zdjęciu wyżej moje kosmetyki do makijażu codziennego:
Tusz do rzęs (Avon; jestem z niego bardzo zadowolona, ponieważ dobrze rozczesuje, pogrubia i wydłuża rzęsy);
Podkład do twarzy (KOBO, nr 103; używam go tylko na specjalne okazje, ponieważ nie lubię obciążać twarzy podkładem, nie zmienia to faktu, że jest on idealny, ponieważ dobrze się rozprowadza i nie pozostawia zacieków);
Pęseta (regulacja brwi jest obowiązkowa!);
Kulki brązujące do twarzy (Avon);
Pędzel do twarzy (nakładam nim puder i bronzer; kupiony w Rossmannie);
Kredka do powiek (KOBO, czarna; uwielbiam ją, ponieważ rysowanie nią kresek to czysta przyjemność- miękka, wręcz sama ślizga się po powiece );
Puder do twarzy (KOBO; dla mnie jest idealny- nie pozostawia smug, pyłku i cudownie matuje);
Korektor w sztyfcie (Avon; tuszuję nim ewentualne niedoskonałości cery; używam go po nałożeniu kremu, a przed pudrem).

A teraz mój codzienny makijaż krok po kroku ;). Najpierw oczyszczam twarz płynem micelarnym. Następnie nakładam cienką warstwę kremu do twarzy i pod oczy (krem pod oczy należy nakładać w postaci małych kropeczek i delikatnie się je wklepywać). 


Potem nanoszę pędzlem na twarz puder (szczególnie uwzględniam okolice nosa, czoła i brody). Następnie podkreślam kredką KOBO brwi i rysuję kreski na całej długości górnej powieki i do połowy powieki dolnej, by nie zmniejszać oka.


Na koniec dokładnie tuszuję rzęsy i nakładam bronzer na policzki. 


Gotowe ;). Co sądzicie? ;)

PS. W moim kolejnym poście dotyczącym urody napiszę o pielęgnacji ciała i włosów ;)

Pozdrawiam!